Historia jakich ostatnio wiele. Nieszczęśliwa miłość do pana w koloratce. Nie chciałam tej durnej "miłości", a kiedy to już się stało, nie oczekiwałam od niego niczego. Teraz pragnę jedynie zapomnieć, lecz nie potrafię, coś mnie przy nim trzyma. Zresztą, nie dziwię się swojemu sercu. Tomasz to wspaniała osoba. Wielokrotnie tłumaczyłam sobie, że nie pokochałam księdza, lecz człowieka. Blog powstał po to, bym mogła to wszystko z siebie wyrzucić. Straciłam go. Na zawsze. Już na początku, gdy zorientowałam się, iż stał się zbyt ważny, obiecałam sobie, że nigdy mu nie powiem o tym, co do niego czuję. Czasami jest mi z tym niezmiernie ciężko, ale wiem, że to jedyna słuszna droga, jaką mogłam obrać - usunąć się. Los rozdzielił nasze drogi pół roku temu, a od dwóch miesięcy w ogóle się z nim nie widziałam. Uczę się żyć na nowo, w innym świecie. W świecie bez niego. To trudne, ale możliwe. Nie należy do mojej parafii, więc nie muszę się dwoić i troić, byleby się z nim nie spotkać. Wystarczy, żebym pogodziła się z losem i żyła w spokoju w swoim własnym, małym świecie. Uda mi się. Musi mi się udać. Pewnie minie trochę czasu, ale w końcu się pozbieram. Odrodzę się jak feniks z popiołów po to, by w maju spojrzeć mu w oczy i nie czuć dreszczy. Żal mi tylko, że przez taką głupotę pogrzebałam naszą przyjaźń. Znaliśmy się krótko, ale jeszcze nigdy nie czułam takiej swobody podczas spowiedzi, jak z nim. Ta pewność, że on rozumie... To było piękne. A ja wszystko zniszczyłam zakochując się w nim. Teraz cierpię. To było do przewidzenia, jednak czasu nie cofnę. Czas na ostateczne "żegnaj".

About this blog

O mnie

Moje zdjęcie
Cierpię, lecz staram się podnosić i żyć dalej. Taka bowiem jest natura człowieka - upadamy, by wstać i dysponować o wiele większą siłą niż dotychczas. "Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość."
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Ilu Was było